piątek, 11 marca 2016

Zaległości

I właśnie o tym jest ten wpis... o nadrobieniu zaległości dla tych spragnionych szczegółów naszej niedawnej metamorfozy. Szybka akcja, aczkolwiek bardzo znacząca i męcząca. Ale jaka satysfakcja! Ba! Jaka duma!
Zacznijmy jednak od początku.
Zostałyśmy zaproszone do zorganizowania miejsca pracy dla dziewczyny, która pisze. Nie tak jak my. Pisze - dosłownie! - sprawy poważniejsze, czyli treści literackie, niebagatelne i na serio. A żeby te treści jakoś natchnąć to jednak miejsce, w którym się to odbywa jest ważne. Wręcz kluczowe.
Przytargałam Romę do Wielunia.  Blok 4-piętrowy, mieszkanie kosmos! PRL jak się patrzy, jednak z potencjałem. Przestrzenie jak na mieszkanie w bloku mnie zdziwiły.  Metraż też niczego sobie. Jednak nam zostało powierzone jedno pomieszczenie, które do tej pory pełniło rolę schowka suszarkę do prania, odkurzacz, mopa i pracownię w jednym.  Słoneczne pomieszczenie miało w sobie tyle potencjału, że aż prosiło się o inne zagospodarowanie (teraz o inną aranżację prosi się reszta mieszkania ;) ). Tak czy owak przytargałam Romę trochę wątpliwa w to co się wydarzy. Po pierwsze - daleko, po drugie - postawienie pokoju na nogi łącznie z malowaniem, wykładziną i od podstaw. Jednak w duchu czułam, że to będzie dla nas wyzwanie i liczyłam, że się zgodzi. 
2 godziny jazdy, godzina na miejscu i powrót. A powrót kluczowy. Już w głowie układałyśmy plan robót i tego co się tam będzie znajdować. Obowiązkowy stół bądź biurko - w końcu to miejsce do pracy, regały na książki i miejsce do ich czytania. To wszystko. Złączyć to w całość i do dzieła. Owa pisarka (żeby nie napisać "literatka") lubuje się w zielonym. I tu cały szkopuł - kolor znienawidzony przez Romę. Cóż... trzeba było sobie z tym poradzić. 
Już następnego dnia buszowanie po lokalnych komisach, aukcjach internetowych i innych ogłoszeniach. Wizyta w Castoramie i zamówienia materiałów. Szło gładko. Jak na mój temperament i nerwowość Romy - poradziłyśmy sobie nieźle. Mało zgrzytów, więcej konkretów. 
Półki z płyty i wsporniki (na szczęście ściany solidne)
Fotel z odzysku podszlifowany adekwatnie do wnętrza
Wykładzina nowa! ;)
Stół drewniany dostosowany do wizji reszty - z odzysku
Krzesła właścicielki - zmieniony kolor i obicia
Lampka na stół - z odzysku, zmieniony kolor,  wyremontowana
Lampka stojąca - z odzysku
Światła wiszące - na zamówienie u zaprzyjaźnionego elektryka
Skrzynia - wyremontowana i przerobiona
Skrzynki na kółkach - białe - wiadomo - wyremontowane
Tablica magnetyczna - samoróbka
Roletka na okno - samoróbka
Komoda obok stołu - nowa przerobiona na potrzeby kolorystyczne
Plakaty na ścianę - Small-wingels-shop
Dodatki - Kwiaciarnia Atelier, TK Maxx, z odzysku  i inne...
Coś pominęłam?
Farby: Beckers i Anne Sloan.

Takie oto efekty:






















Tak nam wyszło. Przygotowane w stu procentach przyjechałyśmy pewnej soboty (4 tygodnie po naszej wizycie) i od 10 rano do 20.00 uporaliśmy się z całością. Mierzyliśmy siły na zamiary i udało się. 
Dziękujemy naszym partnerom - za cierpliwość, nieocenioną pomoc i wsparcie. Jesteście kapitalni! 
Życzymy teraz PANI LITERATCE literackiej Nagrody Nobla. 
A zielony pozostał w butelkowym fotelu, kaktusach i poduszkach...

2 komentarze:

  1. Dobrze Cię widzieć Aniela :) Odwiedź mnie czasem na http://maszpandrewno.blogspot.com/ - może podpowiesz co robić z kolejnymi gratami :) Widzę, że mieszkanie na Oleandrów obu nam dało inspirację do aranżowania wnętrz :) POZDROWIENIA!

    OdpowiedzUsuń
  2. Śledzę Asiu na bieżąco i podziwiam! I serdecznie zapraszam do Nysy.Powspominamy stare czasy.

    OdpowiedzUsuń